Za nami spotkanie konsultacyjne w dzielnicy Baildona
3 czerwca odbyło się kolejne spotkanie konsultacyjne dotyczące metod naliczania opłat za odpady w Gliwicach. Spotkanie miało miejsce w Centrum 3.0 przy ul. Jagiellońskiej 21, w dzielnicy Baildona.
Dyskusję rozpoczęto od pytania, czy Urząd Miejski przed rozpoczęciem konsultacji społecznych przeprowadził rozeznanie, ile osób będzie nimi zainteresowanych. Jedna z mieszkanek zauważyła, że zainteresowanie jest znikome. Eksperci wyjaśnili, że konsultacje zostały zainicjowane na prośbę pani prezydent, która w trakcie kampanii wyborczej zobowiązała się do zajęcia tym tematem. Mieszkanka wyraziła gotowość do rozważenia każdej metody – z wyjątkiem obecnie obowiązującej.
Zwolennicy metody „od osoby”
Kolejna uczestniczka uznała metodę „od osoby” za najbardziej sprawiedliwą i nie zgadzała się z przedstawionymi na prezentacji wadami tego rozwiązania. Nie przekonały jej argumenty o zwiększonych kosztach administracyjnych ani o braku możliwości weryfikacji liczby osób zamieszkujących daną nieruchomość. Według niej to zadanie dla radnych.
Inny mieszkaniec również opowiedział się za metodą „od osoby”, uznając ją za sprawiedliwą – każdy, kto produkuje odpady, powinien za nie płacić. Jego wypowiedź poparła kolejna uczestniczka spotkania.
Pojawiły się też opinie, że gdyby wprowadzono metodę „od osoby”, ludzie bardziej czuliby się w obowiązku, aby te odpady segregować.
Deklaracje i ich wiarygodność
Jeden z rozmówców wyraził zdziwienie, że podczas zebrań wspólnot mieszkaniowych mieszkańcy nie mogą jawnie zgłaszać liczby osób w swoich gospodarstwach. Zasugerował, że jeśli kogoś nie ma na zebraniu, zarządcy powinni czuć się w obowiązku uzupełnienia takiej informacji. Ekspertka z Urzędu Miejskiego zaznaczyła, że ok. 70% budynków w Gliwicach to zabudowa jednorodzinna. Inna mieszkanka również poparła metodę „od osoby”, choć zauważyła, że trudno będzie ją skutecznie wprowadzić, ponieważ daje duże możliwości oszustwa.
Głos za metodą „od wody”
Kolejna uczestniczka opowiedziała się za metodą „od wody”, argumentując, że mieszka z mężem w dużym mieszkaniu i płaci tyle samo, co czteroosobowa rodzina. Dodatkowo, mieszkając w zabudowie wielorodzinnej, ma podwyższone stawki, ponieważ sąsiedzi nie segregują śmieci. Jej zdaniem obecna metoda jest niesprawiedliwa. Podkreśliła, że choć nie można zmienić przepisów określających cztery dopuszczalne metody, należy szukać najlepszego rozwiązania dla Gliwic.
Krytyka metody „od wody”
Następny mieszkaniec zauważył, że problem „znikających deklaracji” można rozwiązać, stosując odpowiednie kary dla osób, które nie podają prawdziwych danych. Według niego to problem urzędu, nie mieszkańców. Opowiedział się za metodą „od osoby” i wyraził sprzeciw wobec metody „od wody”, ponieważ zużywa jej dużo. Uznał, że obecna metoda jest niesprawiedliwa, szczególnie dla starszych osób, mieszkających samotnie w dużych mieszkaniach.
Kolejny głos dotyczył tego, że metoda „od wody” jest niesprawiedliwa dla rodzin z małymi dziećmi, które zużywają dużo wody, ale produkują niewiele odpadów.
Inna uczestniczka dodała, że zna osoby, które muszą być myte kilka razy dziennie, a produkują mało śmieci. Zwróciła jednak uwagę, że metoda „od osoby” też nie jest wolna od problemów – m.in. trudności w weryfikacji liczby mieszkańców, brak rzetelności zarządców i duża rotacja mieszkańców (np. wśród studentów). Niemniej uznała ją za najsprawiedliwszą.
Jeden z mieszkańców zwrócił uwagę, że część ludzi pije wodę z kranu, a inni kupują butelkowaną – przez co niektórzy będą płacić więcej tylko dlatego, że więcej jej zużywają. Ubolewał, że zamiast zaufania, trzeba wszystko kontrolować i opierać się wyłącznie na twardych danych, jak przy metodzie „od powierzchni”.
Powrót do przeszłości?
Pojawiło się pytanie, czy urząd posiada dane o zyskach lub stratach przed 2013 rokiem, kiedy obowiązywała inna metoda naliczania opłat. Ekspertka ze strony urzędu wyjaśniła, że wówczas każdy mieszkaniec podpisywał indywidualną umowę z firmą odbierającą odpady i takich danych miasto nie posiada.
Gliwice a inne miasta
Kolejna mieszkanka wyraziła wątpliwości co do tezy, że Gliwice to miasto studenckie. Jej zdaniem Katowice mają więcej uczelni, a mimo to poradziły sobie ze „znikającymi deklaracjami”, a stawka wynosi tam nieco ponad 35 zł. Poparła ją kolejna rozmówczyni, twierdząc, że obowiązkiem wynajmującego powinno być zgłoszenie faktycznej liczby mieszkańców.
Inny uczestnik zauważył, że mieszkańcy przychodzą na konsultacje, by wyrazić swoją opinię, a nie by rozwiązywać problem – tym powinien zająć się Urząd Miejski.
Wątpliwości co do sprawiedliwości
Następnie jedna z mieszkanek zauważyła, że choć często krytykuje się obecną metodę naliczania opłat, to osoby mieszkające samotnie w dużych mieszkaniach niekoniecznie generują mniej odpadów, a zdarza się, że w ogóle ich nie segregują. Jej wypowiedź wywołała dyskusję wśród uczestników, którzy poddawali w wątpliwość, że jedna starsza osoba może produkować tyle samo śmieci, co pięcioosobowa rodzina.
(Bona Fides)